poniedziałek, 24 czerwca 2013

Never give up

Witajcie moi kochani.
Nie pisałam prawie miesiąc, a wszystko przez szkołę, która ostatnimi czasy przysporzyła mi wiele nerwów, łez i nieprzespanych nocy, ale o to jestem, wracam do świata żywych i już dziś nieoficjalnie rozpoczęłam WAKACJE! :)

Na wstępie chciałabym podziękować za kilka miłych komentarzy pod moimi poprzednimi postami. Nie mam na myśli tych  pozostawionych przez osoby, które nawet nie przeczytały tego co piszę a jedynie chciały się zareklamować, ale mówię o komentarzach od osób, których zainteresowały moje przemyślenia i swoimi przemiłymi  słowami dodali mi wielkiej otuchy. To dla mnie ogromnie ważne, dziękuję!!!

Jest coś, co intensywnie zastanawia mnie od kilku dni. Mam na myśli bowiem naturę ludzką, która sprawia, że jesteśmy nieszczęśliwi, nie potrafimy walczyć o to, na czym nam zależy. O swoje własne, osobiste szczęście, które tak naprawdę jest na wyciągnięcie ręki. Jesteśmy skonstruowani tak, by nieustanie narzekać. A narzekamy akurat na wszystko. Na kraj, na władzę, na swój wygląd, na brak pieniędzy, na to, że typowy Kowalski ma coś, czego ty nie masz. Robi się z tego jeden wielki shit, bo zamiast zacząć starać się o lepsze jutro, my zajmujemy się myśleniem o tym, czego nam brakuje, zamiast o tym co moglibyśmy zmienić i jak wiele rzeczy jesteśmy zdolni osiągnąć.

Wiem, piszę to w taki sposób, że  można by pomyśleć, że jestem superekstrazajebista, jestem wstanie osiągnąć wszystko, czego chce i takie tam...
Muszę przyznać sobie i wam, że jest wręcz przeciwnie. Ciągle się poddaje i chyba nigdy o nic nie walczyłam... Sądzę, że powodem takiego beznadziejnego zachowania jest paraliżujący strach przed rozczarowaniem. Tak, po prostu rozczarowaniem. Bardzo się tego boję i to sprawia, że w większości przypadków łatwiej jest mi się po prostu poddać, niż rozczarować. Ale czy z dwojga złego nie lepiej jest przegrać, wiedząc, że zrobiłeś wszystko co w twojej mocy, niż przegrać, wiedząc, że poddałeś się przed startem jak jakiś tchórz? Zdecydowanie muszę zacząć pracować na sobą. Zaczynam od teraz!

Często patrzę na ludzi, którzy osiągają coraz to większe sukcesy i wiem, że każdy mógłby być na ich miejscu. Niektórym przychodzi wszystko z łatwością, ale są też i tacy, którzy na każdą rzecz pracowali sami od początku  aż do końca. Ładna sylwetka, super fura, prawdziwa miłość przy boku. Tak naprawdę nic nie przyjdzie do nas samo i o wszystko trzeba się bardzo mocno starać.
I tu zwracam się do większości polskiego społeczeństwa - może następnym razem, gdy zechcesz kogoś zhejtować, to zastanów się, co wielkiego zrobiła ta osoba, by być tym, kim jest? A teraz pomyśl o sobie i zastanów się, co ciekawego ty zrobiłeś? Raczej śmierdzi żałością na kilometr, gdy ubliża się komuś, kto nieustannie walczy o swoje racje, a ty siedzisz cały dzień przed kompem i nie zrobiłeś nic w kierunku tego, by być kimś lepszym :)

Człowiek tak naprawdę jest zdolny osiągnąć zupełnie wszystko.Jeżeli  jego życie jest pełne marzeń i wciąż stawia sobie odgórne cele, to nie ma takiego, co by go zniszczył. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wiele potrafi zdziałać zwykła zawziętość i dobre chęci. Jeżeli jest więc coś, czego bardzo pragniesz, to nie bój się o to walczyć... Prawda jest tak, że zawsze można wiele zyskać, a rzadko kiedy coś stracić.


Miej marzenia. Stawiaj sobie nowe cele. Dbaj o bliskich. Kochaj ich. Walcz o swoje. I PRZENIGDY SIĘ NIE PODDAWAJ! Czy to tak wiele? Po co robić sobie wciąż i wciąż nowe problemy, które w rzeczywistości nie istnieją?!

To mój własny przepis na szczęście, który sama zamierzam wdrożyć w życie. Zaczynam właśnie od teraz, bo wiadomo, jak kończy się każde ''od jutra.''  Mam nadzieję że każdy z was ma, albo znajdzie taką receptę i razem ze mną będzie budować lepsze dziś!

KLIK


A o to tradycyjnie piosenka na dziś, która jest moim zdaniem przepiękna, o równie zobowiązującym tytule! Pozdrawiam was gorąco wraz z początkiem wakacji!  <3